niedziela, 20 września 2015

Jak pisać treści na strony internetowe?

Jak pisać treści na strony internetowe?


Autor: Milena Leszczyńska-Sowirka


Czym różni się pisanie tradycyjne od web copywritingu i co ma z tym wspólnego ludzkie oko? Dowiedz się, jak czytamy z papieru, a jak z ekranu. Poznaj 9 zasad redagowania tekstu na strony internetowe i spraw, by czytelnicy przychodzili do Ciebie po więcej.


Jeśli redagujesz tekst, który ma być opublikowany zarówno w formie papierowej, jak i w sieci musisz wiedzieć, że teksty te powinny się… znacznie od siebie różnić. Nie od dziś bowiem wiadomo, że wybitny tekst wcale nie musi gwarantować sukcesu. W czasach, kiedy internet mamy wszędzie, zarówno nośnik tekstu, jak i nawyki współczesnego czytelnika stanowią o „być albo nie być” danego materiału.

Na początek skupmy się na głównym celu pisania, czyli… czytaniu. Jacob Nielsen – uważany za światowego guru user experience – zapytany, jak ludzie czytają w internecie, odpowiedział: „W ogóle!”. Przyjrzyjmy się zatem różnicy pomiędzy czytaniem z papieru, a czytaniem na monitorze.

Człowiek czytający książkę czy gazetę – nazwijmy go: czytelnik tradycyjny - zazwyczaj akurat ma spokojną chwilę, może usiąć lub się położyć i czytając w skupieniu linijka po linijce delektuje się treścią. Nie wspominając już o doświadczeniu „obcowania z papierem”, dla którego wiele osób nigdy „nie przesiądzie się” z książki na tablet. Czytelnik internetowy natomiast – nazwijmy go: webowy – jest znacznie mniej cierpliwy. I z całą pewnością nigdy nie ma czasu. Jego czytanie to tak naprawdę skanowanie tekstu, z zahaczaniem wzrokiem o wyróżnione fragmenty w treści, o których za chwilę napiszę.

Dlaczego zwykły współczesny czytelnik - taki jak ty czy ja – po przeczytaniu w skupieniu 3 rozdziałów książki, nie może w spokoju od początku do końca przeczytać jednego artykułu internetowego?

Po pierwsze, sprawcą tej różnicy jest… ludzkie oko. Od dziecka mamy do czynienia z tekstami pisanymi i drukowanymi. Taki odbiór tekstu jest dla nas naturalny, ponieważ oko ludzkie łatwiej i szybciej śledzi tekst na papierze niż tekst w formacie cyfrowym. Czytanie na monitorach, czytnikach i wszelkich ekranach jest natomiast dla ludzkiego oka o wiele bardziej męczące i niewdzięczne. Na odbiornikach cyfrowych czyta się wolniej, również z uwagi na wiele rozpraszaczy obecnych na stronach internetowych – banery reklamowe, wyskakujące okienka, agresywna grafika i kolorystyka, jaskrawe tło itp.

Po drugie – przyzwyczailiśmy się już chyba, że bardzo wiele treści w internecie to bezwartościowe śmieci. Nauczyliśmy się już nawet rozpoznawać kolorystykę i ikony, które od razu należy zignorować. Omijamy więc instynktownie pewne partie stron internetowych, które kojarzą nam się z rozpraszaczami (np. reklamy). W ten sposób nauczyliśmy się skanowania treści – musieliśmy przecież jakoś sobie poradzić z tą „bombą informacyjną”, która każdorazowo atakuje nas po otwarciu witryny www.

Po trzecie – ciągle brakuje nam czasu. A już na pewno nie chcemy marnować go na szukanie i zapoznawanie się z materiałami, które po przeczytaniu okazują się dla nas zupełnie nieprzydatne albo niezrozumiałe.

Co więc Ty – jako twórca tekstów na strony internetowe - możesz zrobić, aby czytelnik webowy nie tyko trafił na Twój artykuł, ale przeczytał go w całości, a na końcu stwierdził, że wreszcie znalazł to, czego szukał?

Przede wszystkim powinieneś poznać i stosować podstawowe zasady pisania tekstów na strony internetowe. Oto one:

1. Treść jest najważniejsza. Obecnie dominująca w marketingu i ogólnie w sieci zasada „content is king” mówi, że tylko wartościowe merytorycznie teksty mają szansę na sukces. Dostarcz odbiorcom ciekawych treści, a przyjdą po więcej.

2. Przyciągnij uwagę nagłówkiem – to nagłówek i 2 – 3 pierwsze zdania decydują o tym, czy tekst zostanie przeczytany. Nie żałuj więc czasu i kreatywności na zredagowanie nagłówka dla swojego tekstu. Możesz sformułować go np. jako pytanie „Jak zrobić…”, „Jak uniknąć…” lub zawrzeć w nim cyfry, które przyciągają uwagę.

3. Stosuj zasadę odwróconej piramidy – najpierw przedstaw w tekście to, co najważniejsze. W dziedzinie użyteczności stron internetowych istnieje pojęcie tzw. linii zanurzenia. Jest to wszystko to, co widzimy na stronie www po wejściu na nią, bez przewijania w dół. Ponad linią zanurzenia powinno znaleźć się to, co ma przyciągnąć uwagę i zachęcić do dalszego czytania.

4. Stosuj styl konwersacyjny – wysławiaj się jasno, przystępnie i tak, jakbyś rozmawiał na żywo. Tekst ma być dialogiem z czytelnikiem, stosuj zatem:

  • stronę czynną („napisałam” zamiast „zostało napisane”);
  • pytania, na które czytelnik może sobie w duchu odpowiadać w trakcie czytania;
  • pisanie na „ty” – zauważ, że znacznie zmniejsza to dystans i ułatwia czytanie.

5. Unikaj trudnego słownictwa – to jasne, że masz mnóstwo specjalistycznej wiedzy na temat, o którym piszesz, ale czytelnik będzie Ci o wiele bardziej wdzięczny, gdy przedstawisz mu temat w jak najprostszy i zrozumiały sposób.

6. Pamiętaj o poprawności – nie ma nic gorszego, niż błędy w pisowni czy nieskładne zdania. Niechlujny, niedopracowany tekst źle świadczy o jego autorze.

7. Stosuj optymalną szerokość tekstu – nie każ czytelnikowi czytać długich linijek po same krawędzie monitora, ponieważ to znuży go szybciej, niż treść zdąży zainteresować.

8. Skracaj – wykreśl wszelkie zbędne dywagacje i przymiotniki, które nic nie wnoszą. Unikaj lania wody. Czytelnik webowy ma naprawdę tylko chwilę, by przejrzeć Twój tekst i uznać, czy jest wart dalszego czytania. Pisz o konkretach.

9. Zadbaj o przejrzystość – czytanie długich bloków tekstu w sieci jest męczące. Zastosuj następujące przerywniki oraz elementy wizualne ułatwiające czytelnikowi odbiór:

  • dziel tekst na bloki i akapity;
  • użyj przyjaznej, prostej czcionki we właściwym rozmiarze;
  • stosuj raczej ciemną czcionkę na jasnym tle, unikaj dużych kontrastów kolorystycznych;
  • stosuj śródtytuły;
  • używaj wypunktowań i list;
  • stosuj pogrubienia i zakreślenia tekstu (z umiarem);
  • używaj cyfr (przyciągają uwagę);
  • użyj ciekawych infografik, ilustracji, wstawek z pisma odręcznego itp.

Znając powyższe zasady pisania web contentu możesz w prosty sposób zredagować przyjazny w odbiorze tekst na stronę internetową lub dostosować już istniejący do nowoczesnych standardów.

W kolejnym artykule zaprezentuję sprawdzone sposoby motywowania siebie - do pisania i nie tylko.


Milena Leszczyńska - Sowirka

Web Copywriter

www.milush.pl

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

sobota, 19 września 2015

Czym NIE jest copywriting?

Czym NIE jest copywriting?


Autor: Karina Farkos


Wiele powstało artykułów na temat tego, czym jest copywriting, nadal jednak dobrze nie opisano tego, czym ten nie jest. A warto odkurzyć ten termin, gdyż narosło na nim wiele zmutowanych drobnoustrojów.


Z zawodem tym związanych jest wiele mitów i niedopowiedzeń. Co więcej, przedstawiciele tej profesji, mówiąc o tym, kim są spotykają się z wieloma zaniepokojonymi istnieniami ludzkimi i szeregiem pytających spojrzeń. Idąc do urzędu czy też, szampańsko się bawiąc na imieninach u ciotki, raczej nikomu nie zaimponują, mówiąc, że są tymi wielkimi „kopirajterami”. Do tego musza oni być przygotowywanie na literowanie swojego zawodu i delikatne pytania, w stylu: „jak to się do cholery zapisuje”?. Życie copywritera nie jest jedynie sielanką, aby jednak stopniowo to zmieniać, warto raz na zawsze wyjaśnić, czym NIE jest copywriting.

1.Miłośniców pięknych studenckich czasów, spod znaku kserówek, muszę zmartwić. Nie, niestety zawód „kopirajtera” nie ma nic wspólnego z masowym robieniem kopii – czyli z profesjonalną obsługą kserokopiarki. Co prawda, owszem, od czasu do czasu może on czerpać inspiracje od innych, ale z pewnością nie tak dosłownie i nie na taką skalę. Przykro nam.

2. Copywriter nie jest także specjalistą od praw autorskich. Dyslektycy i ludzie gardzący skupianiem się na detalach – owszem, mogą nie zauważyć subtelnej różnicy między Copywriterem a copyrighterem. Niby jedna literka, ale jakże znacząca. Aha, dla bardziej zaawansowanych dyslektyków, powiemy tylko jeszcze, że nie, nie jesteśmy także copywrighterami. No cóż, szkoda.

3. Nie jesteśmy ornitologami. Na pozór może to brzmieć absurdalnie, ale naprawdę – nie mamy nic wspólnego ani z hodowną drobiu, ani sikorek, ani innych rzeczy, które ptasie są. Zwieść niektórych mogą pozory, czyli treść wielu ogłoszeń o pracę na stanowisko copywriterskie. Tamże w wymaganiach zazwyczaj pojawia się słynne „lekkie pióro”. Sztab specjalistów usiłował badać zależność wagi i rodzaju upierzenia od jakości pisanych tekstów – ale do dziś nie ustalono ostatecznego stanowiska.

4. Nie pracujemy w cukierni. To, że niektórzy copywriterzy piszą czasami tzw. precle, nie oznacza, że mają wiele wspólnego z branżą cukierniczą. Owszem precle mają coś wspólnego z wypełniaczem i pustymi kaloriami, ale wypieka się je raczej na klawiaturze, a do tego nie są one szczególnie smaczne. Co lepsi copywtirerzy wiedzą, że zdrowa dieta to podstawa, dlatego wydają jedynie wartościowe treści, bez oferowania pustych kalorii.

5. Nie jesteśmy nudziarzami, tak przynajmniej chcemy o sobie myśleć;). Copywriter cto ktoś pomiędzy artystą a biznesmenem i psychologiem, czyli człowiek, który ciągle musi się uczyć i być na bieżąco z trendami. Copywriterzy bywają dziwni – miewają absurdalne poczucie humoru, dziwne skojarzenia i czasami świat za nimi nie nadąża. Pewne jest jednak to, że trudno się z nimi nudzić, a praca z nimi to niekończąca się podróż harleyem po malowniczej, zakurzonej serpentynie (z „Born to be wild” w głośnikach).


Za dziką jazdę ze słowami dziękuję zespołowi: Copyriders

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Pomoc w pisaniu

Pomoc w pisaniu


Autor: Seweryn Ogrodnik


Poniżej przedstawię swój punkt widzenia na kwestię pomocy w pisaniu dla kogoś zlecającego teksty. Czy poszczególne rodzaje prac wymagają innego podejścia, a może jest to taka sama „robota”? Moim zdaniem jest to temat złożony; tutaj zaprezentuję część tego zagadnienia


Pasja pisania przynosi satysfakcję sama w sobie; daje wolność i możliwość kreowania własnych „światów”, umożliwia także ujęcie myśli w słowa. Jest to szczególnie ważne, gdy te pierwsze kołaczą w głowie, plączą się i dekoncentrują; mogą nawet powodować negatywne stany.

Taka pasja powinna przynosić profity, ponieważ pisarz to – moim zdaniem – najbardziej wnikliwy obserwator: obejmuje całość obrazu, włącznie z tym co niewidoczne (wszystkowiedzący narrator, twórca), a następnie przedstawia fragment tego obrazu obiektywnie, ale w subiektywnym klimacie - stosując sobie znane środki oraz tak zwany warsztat. Kolejne półki tego warsztatu zawierają narzędzia, które umiejętnie używane mają dać efekt.

Ale nic z tego nie będzie, jeśli się nie ma pomysłu; nawet zwykła praca szkolna będzie zubożona.

Tak więc pomoc w pisaniu ma dwa aspekty:

  1. Pomoc merytoryczna.
  2. Pomoc redakcyjna.

Z kolei w ramach pomocy merytorycznej wyróżniłbym trzy poziomy:

- wiedza na dany temat,

- zaproponowanie tematu i plan pracy, konkluzje,

- przelanie treści na papier na swój oryginalny sposób.

Z pewnością przydaje się doświadczenie z pisania prozy, choćby po to, aby nadać pracy niesztampowy wyraz. Przydaje się to nawet w pracy inżynierskiej, gdzie między punktami, podpunktami a tabelkami twórca formułuje tezy.

Oczywiście, jeżeli jest to praca szkolna lub naukowa, to podlega pewnym rygorom, więc siłą rzeczy możliwość rozwinięcia skrzydeł jest ograniczona. Jednakże nawet wtedy można konstruować pracę według własnej recepty; tylko w ekstremalnym przypadku, jeżeli jest to praca pod tytułem: „Kto jest twoim idolem i dlaczego Lenin?”, nie rozwijałbym wniosku.

Istnieje mnóstwo tematów, które mogą stać się początkiem ciekawej, a czasem wielowątkowej pracy. Istotny jest sposób rozpoczęcia i ma on zaciekawić w niebanalny sposób. Warstwa „dowodowa" powinna odkrywać drugie, a najlepiej trzecie dno. Zakończenie i wnioski powinny wnieść coś odkrywczego. Osobną kwestię stanowi pisanie tekstów ofertowych; wtedy bardziej posługujemy się językiem retoryki, a powyższe zasady są „skondensowane”. Poza tym taki tekst jest pod konkretnego klienta… ale z drugiej strony klient nie kupuje towaru tylko Ciebie, jak twierdzi wielu speców od sprzedaży bezpośredniej, bo gdyby było inaczej, to towary sprzedawałyby się same według niższej ceny!


po więcej odwiedź, ciekawe propozycje czekają

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Nowy stary model reklamy

Nowy stary model reklamy


Autor: Robert Wąsik


Jeśli to czytasz, to masz szczęście – przedstawię Ci sposób tak banalnie prosty, że aż wstyd, że nie jest najszerzej stosowany. Do czego sprowadza się reklama? Często do wciskania kitu, prawda? A gdyby reklamować szczerze?


Tylko dla dobrych produktów

Zgoda, mój system ma jedną, często uznawaną za poważną, wadę: nie sprawdzi się do reklamowania szmelcu. Jeśli więc rzeczywiście produkujesz mizernej jakości produktu albo sprzedajesz kiepskie usługi, to niestety z niego nie skorzystasz. Zresztą szczerze życzę Ci odpadnięcia z biznesu – produkty muszą być dopracowane, a usługi rzetelne, bo zadaniem biznesu nie ma być napychanie kabzy, tylko zmienianie świata na lepszy. Tyle tytułem wstępu. Jeśli uważasz, że to, co robisz, może poprawić czyjeś życie i dać radość, to chętnie podzielę się z Tobą prostą instrukcją promocji.

Nie naginaj rzeczywistości

Opisywanie produktu lub usługi powinno odbyć się bez naginania rzeczywistości. Na pewno wiesz, że każdy produkt ma jakieś wady – kiedy idziesz do sklepu, masz tę świadomość, dlatego powinieneś ją zachować także wtedy, kiedy reklamujesz swój produkt – nikt nie uwierzy, że jest idealny. Zresztą – gdyby był bardzo wysokiej jakości, wadą byłaby wysoka cena, prawda?

Prawda manipuluje

Każdy tekst marketingowy siłą rzeczy jest tekstem manipulacyjnym, co wynika z natury języka – sugerując, manipulujesz. Dlaczego więc zwracać czyjąś uwagę na wady produktu? To bardzo proste: kiedy powiesz klientowi szczerze, jakie wady ma Twój produkt, klient nie będzie musiał ich sam szukać – dostanie jasny, przejrzysty i prawdziwy opis. Zwróć uwagę na to, co dzieje się, jeśli nie podasz klientowi rzetelnego opisu: w takim przypadku zacznie on sam szukać wad produktu, znajdując czasem problemy nieistniejące (że kolor nie taki, że coś MOŻE być niższej jakości) – wystarczy napisać szczery tekst, żeby klient przy zakupie czuł się bezpiecznie.

Rzetelność dla finansistów

Największy problem z rzetelnością mają doradcy finansowi, banki, parabanki i podobne instytucje. Oczywiście nie twierdzę, że ktoś celowo wprowadza w błąd swoich klientów, ale prezentowana oferta czasem jest wręcz zbyt doskonała. Cele kredytodawcy i kredytobiorcy nigdy nie są zbieżne a w tekście sprzedającym kredyty zawsze klient może przeczytać, że bank ma na uwadze jego dobro – to nigdy nie jest prawdą i wie o tym każdy. Pomijając takie oczywiste kłamstwa, można zyskać klientów. Informując o ryzyku inwestycyjnym, kosztach pożyczek – to wszystko dziś wypada z planów tekstów marketingowych, bo jakiś spec orzekł, że negatywnie wpływa na sprzedaż. Niekoniecznie – ludzie chcą ufać sprzedawcom, a Ty musisz im dać szansę. Dlatego pisanie rzetelnych tekstów sprawdzi się również w branży finansowej.

Sam nie dam rady


Przyzwyczajenie do starego modelu promocji, opartego na świadomym lub nieświadomym wprowadzaniu w błąd jest olbrzymie i przeszkadza w działaniu uczciwym. Niewielu copywriterów, marketingowców i agencji reklamowych zajmuje się tworzeniem rzetelnych reklam. Jeśli kogoś takiego znajdziesz, jesteś już na wygranej pozycji.


Jeśli chcesz zamówić rzetelne teksty marketingowe, skontaktuj się jedną z dwóch firm: TekstPlus.pl albo Artelis.pro

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Praca po swojemu - język a ocena

Praca po swojemu - język a ocena


Autor: Robert Wąsik


Do strony językowej prac licencjackich jakoś już zwykło się podchodzić z wielkim dystansem. Czy wiesz, że język Twojej pracy ma wpływ na końcową ocenę recenzji? Zadbaj o to, żeby nie stracić tutaj punktów!


Nie ma systemu oceniania

Nie istnieje jednolity sposób oceniania prac licencjackich czy magisterskich. Często nie tylko w obrębie jednego wydziału, ale nawet w ramach jednego zakładu poszczególne osoby w różny sposób oceniają prace. Zazwyczaj recenzent i promotor używają tego samego arkusza oceny, ale i to nie jest obowiązkiem, jeśli tylko użyją podobnych kryteriów. Większość z arkuszy przewiduje pewną liczbę punktów również za właściwe posługiwanie się językiem. Co ciekawe – nie widziałem jeszcze takiego arkusza, w którym oceniałby jakość użytego słownictwa.

Jak to napisać?

Prace licencjackie należy pisać językiem prostym. Po pierwsze – prace naukowe powinny być zrozumiałe i maksymalnie precyzyjne, a ten efekt osiąga się właśnie przez uproszczenie języka, a po drugie, nadmierna złożoność zdań może łatwo doprowadzić do błędu i obniżenia oceny. W ramach oceny języka ocenia się przede wszystkim spójność wywodu, jasność i precyzję wypowiedzi, użycie kluczowych zwrotów fachowych, o ile jest to konieczne dla zachowania precyzji.

Czy możesz zmanipulować recenzenta językiem?

Tak naprawdę każda wypowiedź jest manipulacyjna. Czy jednak możesz narzucić recenzentowi lub promotorowi konkretny tok myślenia? Jest to jak najbardziej możliwe. Do tego, aby bronić się przed manipulacją językową, nie potrzeba wyższego wykształcenia, a jedynie wiedzy na temat używania języka. Nie chodzi mi jednak o to, abyś celowo kogokolwiek wprowadzał w błąd – możesz jednak uniknąć części negatywnych ocen, jeśli właściwie zbudujesz swoją wypowiedź. Manipulacja może bowiem oznaczać po prostu zmianę konstrukcji zdaniowych w tekście. Najważniejszym wytrychem, jaki możesz zastosować, jest użycie prostego zwrotu „moim zdaniem”, a w zasadzie „zdaniem autora”, bo praca powinna być pisana w trzeciej osobie. Twierdzenia ustanowionego w ten sposób nie musisz uzasadniać literaturą. Nie można tego odczytać jako błędu – oczywiście należy korzystać z literatury, ale ogłupiająca polska mania pisania wszystkiego wyłącznie w oparciu o cudze cytaty powoduje, że nie możesz w pracy zawrzeć własnego pomysłu – dzięki temu wytrychowi możesz, a podobnych możliwości jest dużo więcej!


poprawa prac licencjackich i magisterskich

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.